Pierwszym polskim sztangistą z medalem był Marian Zieliński. W Melbourne zdobył brązowy medal w wadze piórkowej. Po ośmiu latach powtórzył swój wyczyn w Tokio w wadze lekkiej. W 1968 roku ostatni raz stanął na najniższym stopniu podium igrzysk w Meksyku. Nie powiodło mu się tylko w Rzymie, gdzie znalazł się tuż za podium. Tam w 1960 roku Ireneusz Paliński rozpoczął złotą serię polskich ciężarów, zwyciężając w wadze półciężkiej. Cztery lata później był trzeci, lecz startował w kategorii lekkociężkiej. W stolicy Japonii oraz Meksyku Zieliński na podium nie był osamotniony. Złoto w tej samej kategorii dwukrotnie zdobył Waldemar Baszanowski. Najlepszy polski sztangista w historii szansę na medal miał jeszcze w 1972 roku w Monachium, lecz tam znalazł się na 4. pozycji. Serię zwycięstw Polaków podtrzymał Zygmunt Smalcerz, zwycięzca w wadze muszej.
– Nieprawdopodobnie ambitny, nieludzko twardy i fenomenalnie utalentowany – tak zmarłego w kwietniu 2011 roku Baszanowskiego na łamach „Uważam Rze” wspominał jego kolega z reprezentacji, późniejszy mistrz olimpijski Smalcerz. – A przy tym miał złote ręce i złote serce. W akademiku potrafił naprawić wszystko, sam składał tranzystorowe radia.
Dwa olimpijskie medale w wadze półciężkiej zdobył także Norbert Ozimek. W Meksyku zdobył brąz, a po czterech latach srebro. Najwięcej razy Polacy stawali na najniższym stopniu podium. Jan Bochenek w tej samej kategorii był trzeci w 1960 roku. W Tokio prócz wyżej wspomnianych brąz w wadze piórkowej zdobył Mieczysław Nowak. Aż cztery trzecie miejsca zajęliśmy w Meksyku. Prócz Zielińskiego i Ozimka do historii polskich ciężarów przeszli Henryk Trębicki (kogucia) oraz Marek Gołąb (lekkociężka). Pod względem liczby krążków były to najlepsze zawody w olimpijskiej historii polskich ciężarów. Wspominając Monachium, nie można zapomnieć o Zbigniewie Kaczmarku, który z podium w wadze lekkiej zrzucił Baszanowskiego. Cztery lata później zwyciężył, ale został zdyskwalifikowany za doping.
Z Montrealu Polacy przywieźli „tylko” trzy medale, w tym żadnego złotego. Grzegorz Ciura był drugi w wadze koguciej, a 3. miejsce zajęli Kazimierz Czarnecki (lekka) i Tadeusz Rutkowski (ciężka), który kolejny brąz dorzucił w Moskwie (superciężka). Kolejne medale tego samego koloru ze Związku Radzieckiego przywieźli Tadeusz Dembończyk (kogucia) i Marek Seweryn (piórkowa). W Seulu honor ciężarów uratował Sławomir Zawada w wadze lekkociężkiej. Również był trzeci. Na dobre tory Polacy wrócili w Barcelonie. Po 16 latach znów mieliśmy srebrny medal. W wadze półciężkiej drugi był Krzysztof Siemion. Miał ten sam wynik, co mistrz olimpijski. Ogromny wór z brązem uzupełnili Sergiusz Wołczaniecki (lekkociężka) oraz Waldemar Malak (ciężka).
W ostatnich 20 latach polscy sztangiści zdobyli siedem medali. Dwa srebra w wadze lekkociężkiej zdobył obecny prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów – Szymon Kołecki. Pierwszy w 2000 roku w Sydney, a drugi osiem lat później w Pekinie. Z drugiego miejsca w Australii cieszyła się też Agata Wróbel – pierwsza i jak dotąd jedyna polska sztangistka, która zdobyła olimpijskie medale. Cztery lata później była na trzecim stopniu podium. Jej trener Ryszard Soćko uważał, że stać ją było na więcej, ale m.in. pogarszający się stan zdrowia uniemożliwił jej dalszy rozwój. – Wydaje mi się, że gdyby przygotowania do IO w Atenach wyglądały tak samo, jak przed Sydney, Agata mogła w Grecji sięgnąć po „złoto” – po latach mówił portalowi onet.pl szkoleniowiec. Tylko jeden, brązowy medal zdobyliśmy w Atlancie w 1996 roku. Tym razem dobrą passę podtrzymał Andrzej Cofalik (półciężka).
Cztery lata temu w Londynie bohaterami byli dwaj sztangiści – zwycięzca Adrian Zieliński (85 kg) i trzeci Bartłomiej Bonk (105 kg). Zaskoczył zwłaszcza ten drugi. Do Rio pojedzie 4 polskich sztangistów i 1 sztangistka. Od pierwszego medalu ciężarowca minie w tym roku 60 lat. Podtrzymanie wyjątkowej passy polskich zawodników byłoby pięknym uczczeniem rocznicy.