Rok 2016 jest chyba przełomowym w twojej karierze. Wyraźnie poprawiona życiówka, czwarte miejsce na ME w Amsterdamie, półfinał w Rio. Gdyby rok temu ktoś powiedział, że osiągniesz takie wyniki, to byś mu nie uwierzył.
Faktycznie, możliwe, że bym nie uwierzył. Z wyników osiągniętych w tym sezonie jestem bardzo zadowolony. Wiedziałem, że w tym roku może być lepiej, ale że aż tak przyspieszę, nie przypuszczałbym.
Przeskok, jaki zrobiłeś w ciągu tego roku jest spory. Skąd wzięła się tak dobra forma? To zmiany w treningach, a może wpływ miały inne czynniki?
Na pewno wpływ miały zmiany treningowe. Także dużo pracy zdrowotnej, z fizjoterapeutą. Nie było też kontuzji ani drobnych urazów, a zdarzały się sezony, gdy miałem takich mnóstwo. Choćby rok temu miałem problemy z mięśniem dwugłowym, co mi uniemożliwiło dobre starty. Było też kilka innych zmian np. na siłowni miałem mocniejsze treningi. To wszystko w jednym momencie fajnie się zazębiło i myślę, że dlatego poszło mi w tym sezonie, jak poszło.
W Rio odczuwałeś już chyba zmęczenie tak długim sezonem. Przygotowanie formy na dwie ważne imprezy w jednym sezonie było sporym wyzwaniem.
Zgadza się. Dlatego trochę szkoda, że nie udało się utrzymać tej formy aż do Rio. Bieganie tam na poziomie 13,30 dawałoby naprawdę duże perspektywy. Zawsze jednak było tak, że tę drugą część sezonu miałem gorszą. Wyniki z niej odbiegały od tych z wcześniejszych startów
Gdy rozmawialiśmy z Tobą przed igrzyskami, mówiłeś, że aby wejść do finału trzeba będzie pobić rekord życiowy. Czasy w półfinale były jednak wolniejsze i z nawet trochę gorszym od życiówki wynikiem mógłbyś wejść do finału. Było w związku z tym trochę niedosytu?
Ciężko było przewidzieć, jak to wyjdzie. Niedosyt? Może lekki, ale naprawdę bardzo, bardzo lekki. Ogromnym sukcesem dla mnie było już bycie w tym półfinale. Te 13,50 też było dobrym wynikiem. Wystartowałem na IO. Aby walczyć o medale czy lepsze miejsca, muszę być jeszcze lepiej przygotowany. Może w przyszłym sezonie?
ME w Amsterdamie i IO w Rio – zwłaszcza ta druga impreza pozwoliły ci pokazać się szerszej publiczności. W przyszłym roku będzie trudniej, bo poprzeczka oczekiwań wobec twoich wyników pewnie powędruje w górę. Po tak dobrym sezonie, kibice będą liczyć na więcej. Dasz radę sprostać?
Zgadza się. Mam nadzieję, że dostarczę im pozytywnych wrażeń. W przyszłym sezonie jeszcze mocniejszych. Sam jestem ciekawy, na jakim czasie zatrzyma się mój zegar. 13,32 w tym sezonie. Liczę, że powolutku, może nie o 36 setnych jak w tym sezonie, ale o kilka, kilkanaście go poprawię.
Teraz jest chyba powoli czas na odpoczynek, ale od przyszłego sezonu kolejne wyzwania: mistrzostwa świata w Londynie i walka z rekordem życiowym. Zastanawiałeś się nad tym, gdzie są granice twoich możliwości? 13,32 da się poprawić w najbliższym czasie?
Wydaje mi się, że ten wynik to poziom, który będę w stanie reprezentować. Pobiegłem w tym roku 13.35 w Bydgoszczy, także 13.31 w Kopenhadze przy zbyt silnym wietrze. Ta „30” nie pojawiła się znikąd. Nie był to jednorazowy wystrzał. W przyszłym sezonie będę się w stanie do tych wyników zbliżyć, a nie obrażę się, jak coś jeszcze „pourywam”.
Udało Ci się spełnić jedno z marzeń każdego sportowca – pojechałeś na IO. Rzeczywiście atmosfera imprezy jest tak wyjątkowa, że nie da się jej porównać z innymi?
Na pewno na całą atmosferę IO wpływa to, że jest masa sportów. Jest siatkówka, piłka ręczna, kolarstwo, no po prostu masa, masa, masa. Można długo wymieniać. Każdy ma swoich reprezentantów. Jest mnóstwo Polaków z innych dyscyplin. Jest szansa wymienić się doświadczeniami, nawzajem sobie kibicować. Można było być na innych stadionach. Niesamowite przeżycia. Ja bardzo miło wspominam kibicowanie piłkarzom ręcznym. Byłem na dwóch meczach fazy grupowej – fantastyczne uczucie.
Tremy chyba jednak nie było, a z twoich wypowiedzi w trakcie igrzysk można wnioskować, że rola debiutanta tylko cię motywuje, a nie stresuje.
Tak. Była tylko motywacja, nastawienie na walkę i jak najlepszy bieg. Jakoś zmieniło się to podejście, że ten stres już mnie tak nie łapie. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz nogi mi się tak trzęsły, że nie mogłem nic zrobić. Ostatni raz chyba z trzy lata temu.
W związku z IO odczułeś w ogóle wzrost zainteresowania swoją osobą?
Tak, zdecydowanie jest to przełomowy moment. Przybyło bardzo wielu fanów. Bardzo miłe uczucie. Obce osoby proszą o autograf, zdjęcie ze mną.
W sporcie takim jak lekkoatletyka trudno robić dalekosiężne plany, ale jak pomyśli się o kadrze lekkoatletycznej na Tokio, to mamy powody do optymizmu. Andrejczyk, Bukowiecki, Swoboda no i Czykier mogą tam powalczyć o więcej niż teraz.
Zgadza się. Tworzy się powoli dobra „paka” w lekkiej atletyce. Zwycięstwo w klasyfikacji medalowej w Amsterdamie pokazuje jak jesteśmy mocną ekipą. Miejmy nadzieję, że dyscyplina będzie miała dzięki temu jeszcze więcej kibiców, a nasze sukcesy będzie świętować wielu Polaków.
Nie tylko polscy lekkoatleci mogą ten sezon uznać za udany. W wolnej chwili po sezonie będziesz z tatą śledził poczynania Legii w Lidze Mistrzów?
Na pewno będę starał się wpaść na jakiś mecz w Warszawie. Przylatuję mój wujek z Ameryki, brat taty i z nim oraz z tatą na pewno się wybierzemy, jak się uda dorwać bilety, bo to nie tak prosta sprawa. Mam nadzieję, że kontakty taty nam na to pozwolą (śmiech). Będę śledził i kibicował im, żeby wyszli z tej grupy.
O to chyba nie będzie tak łatwo.
Można to porównać do moich szans na zdobycie medalu olimpijskiego w Rio, ale kto wie, może im się uda