Mam wrażenie, że co cztery lata, jako kibice, ale i środowisko sportowe, ulegamy tzw. „chciejstwu medalowemu”. Oczekujemy od naszych najwybitniejszych sportowców, będących na naprawdę wysokim poziomie, przywożenia worków medali, tymczasem zapominamy o podstawie całego systemu, a mianowicie sporcie dzieci i młodzieży. To jest nasza największa bolączka?
Nie wiem czy największa, ale bolączka. Do piłki nożnej nie trzeba nikogo przyciągać. Jest bardzo wiele klubów, w których można się rozwinąć. Nie oceniam czy łatwiej czy trudniej jest się wybić, ale mając talent i dobrze kierując swoją karierą można zarobić spore pieniądze. W sportach indywidualnych, niszowych, które mają mniej kibiców, ciężko o szczególną zachętę dla młodych ludzi. Wielu dzieciakom się nie chce, nie widzą w tym perspektyw. Słaba jest także promocja takich dyscyplin. Widzę to chociażby po LA. Z roku na rok jest coraz gorzej. W Bydgoszczy mamy piękny stadion, super wyposażony, idealne miejsce do treningu. Ale gdybym nie była lekkoatletką i tam nie ćwiczyła to nie miałabym pojęcia, że zawody jak Bydgoszcz Cup czy mistrzostwa świata juniorów się odbywają. Dwa plakaty gdzieś tam wiszące nie przyciągnęłyby mojej uwagi. A potem przekłada się to na puste trybuny. Potem dzieci myślą sobie – po co zasuwać, jeżeli to jest nudne i nikt nie przyjdzie mnie nawet obejrzeć.
Zgadzam się, że przy promocji dyscyplin stricte olimpijskich jest wiele do zrobienia. Za bardzo chyba jednak postrzegamy je przez pryzmat wyniku. Za mało jest w mediach was samych – zwykłych ludzi. Mało kto wie, jak wyglądają wasze przygotowania, zainteresowania, codzienność. Taką pracę wykonały już związki sportowe, nie porównując oczywiście skali popularności, jak piłka nożna czy ręczna. W „lekkiej” chociażby ciągle tego brakuje, nie mówiąc o zapasach czy badmintonie.
Nawet z dziewczynami próbujemy coś takiego robić – oczywiście na miarę swoich możliwości i na swoim poziomie. Martyna Dąbrowska nagrywa filmiki od kuchni, które są wrzucane na jej fanpejdż. Robi to dla naszych kibiców, rodzin i lekkoatletów. One ukazują naszą perspektywę. Są namiastką tego, jak wygląda ten świat. Mają pomóc odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ktoś biega 400 metrów, jaka jest jego motywacja, czy to jest fajne czy nie. Sama wiem po sobie, że wolę oglądać filmiki z piłkarzami ręcznymi czy nożnymi lub siatkarzami kręcony w pokojach na zgrupowaniu, pokazujące jak mieszkają, co robią w czasie wolnym, jak się bawią, a nie tłumaczenie, jak krowie na rowie, jak wyglądał mecz. Ten każdy kibic widział, a chce się dowiedzieć czegoś więcej.
Też mi się wydaje, że sportowcy powinni być dla kibica bliżsi.
Dokładnie. Bo to normalni ludzie. Z jednej strony są herosami, bo łamią, jakieś bariery, a z drugiej strony też mają zwyczajne, normalne zainteresowania – są ciekawi. Ludzie lubią o tym słuchać i czytać czy to oglądać. Podobnie jak z celebrytami. Fanów interesuje jak dana piosenkarka czy aktorka mieszka, a nie lista filmów, w których grała. Wielu chciałoby też zajrzeć do domów sportowców.
Jakie masz plany na najbliższe tygodnie? Jeszcze gdzieś cię kibice zobaczą czy po ciężkim okresie pora na wypoczynek?
Chciałam gdzieś jeszcze wystartować, ale nic ciekawego dla mnie się nie znalazło. Teraz będą miała jeszcze tydzień treningów lekkoatletycznych – na wyćwiczenie organizmu. A potem dwa tygodnie całkowitej przerwy od sportu i wakacje.
A przyszły rok? Do sezonu letniego będziesz przygotowywała się przez starty na hali?
Jeżeli zdrowie mi pozwoli, bo różnie z tym bywało, to planujemy, żebym wystartowała na hali. W jakim zakresie? Nie wiem jeszcze. Ale starty pod dachem są planowane.
Pierwsza część wywiadu z Igą dostępna tutaj.