Po raz pierwszy „górale” startowali na IO w 1996 roku w Atlancie. W zawodach wziął udział Marek Galiński oraz Sławomir Barul – obaj bez sukcesu. Pierwszy był prawdziwym weteranem olimpijskim. Dziewięciokrotny mistrz Polski w USA zajął 29. miejsce, cztery lata później w Sydney był 21. Jeszcze lepiej poszło mu w Atenach i Pekinie, gdzie zajmował kolejno 13. i 14. lokatę. Najwybitniejszy polski kolarz górski zginął 17 marca 2014 roku w wypadku samochodowym. Wśród mężczyzn warto także odnotować występ Marka Konwy, który w Londynie zajął 16. miejsce.
W Atlancie i Sydney nie wystąpiły polskie kolarki, ale od Aten stanowiły o sile polskiej kadry. W stolicy Grecji debiutowała Maja Włoszczowska, która już wtedy zajęła 6. miejsce. Przed igrzyskami szanse dawano Annie Szafraniec, która ostatecznie była 11. Cztery lata później pierwsza z nich zdobyła srebrny medal. To do tej pory nasz jedyny krążek zdobyty w kolarstwie górskim na igrzyskach. W Londynie Włoszczowska miałaby szansę na medal, ale wyjazd uniemożliwiła jej kontuzja. Pod jej nieobecność honoru polskiego kolarstwa broniła Aleksandra Dawidowicz, która zajęła 7. miejsce.
Włoszczowska i Dawidowicz prawdopodobnie pojadą do Rio. Aby w zawodach mogły uczestniczyć dwie polskie kolarki, Polska musi utrzymać się w najlepszej ósemce rankingu olimpijskiego. Na razie jest na 5. pozycji. W fatalnej sytuacji znajdują się kolarze, którzy być może w ogóle nie pojadą na igrzyska. Prawo wystawienia trzech reprezentantów będzie miało pięć najlepszych reprezentacji. Po dwóch mogą wysłać kraje z miejsc 6-13, a jednego zawodnika te, które plasują się na pozycjach 14-23. Polska w rankingu mężczyzn zajmuje dopiero 28. miejsce. Na ranking wpływ będą miały jeszcze dwa zawody Pucharu Świata: w Albstadt (21-22.05) oraz w La Bresse (28-29.05). W nich kolarze będą jeździli z nożem na gardle.