Jedynym dwukrotnym mistrzem olimpijskim znad Wisły jest Jerzy Kulej. Walczący w wadze lekkopółśredniej pięściarz wygrał w 1964 i 1968 roku. W tokijskim finale pokonał reprezentanta ZSRR Jewgienija Frołowa. Do Meksyku jechał krótko po wypadku samochodowym i niesławnym incydencie w Zakopanem, gdy przed Hotelem „Giewont” doszło do bójki z miejscowymi chuliganami oraz milicjantami. Kulej sam był zawodnikiem klubu gwardyjskiego i otrzymał ultimatum: zwycięstwo na igrzyskach lub wyrok i wyrzucenie ze służby. Polak nie zawiódł i pokonując Kubańczyka Enrique Regüeiferosa zdobył złoto.
Niemal wszyscy polscy mistrzowie olimpijscy osiągnęli swe sukcesy pod trenerskim okiem Feliksa Stamma. Słynny „Papa” prowadził kadrę jeszcze przed II wojną światową, a pożegnał się z nią po igrzyskach w Meksyku. Oprócz sukcesów Kuleja obserwował z narożnika zwycięstwa Zygmunta Chychły (1952), Kazimierza Paździora (1960) oraz Józefa Grudnia i Mariana Kasprzyka (1964).
Szczególnie dramatyczna jest historia tego ostatniego. Najpierw pozasportowe wyczyny (bójki, aresztowanie, rozprawa sądowa, wyrok, pozbawienie wolności) omal nie pozbawiły go wyjazdu na igrzyska, później zacięta rywalizacja z Leszkiem Drogoszem o miejsce w kadrze, w końcu złamany kciuk w pierwszej rundzie finałowej walki z Ričardasem Tamulisem. Wszystko jednak nie złamało „Polskiego Pappa” i dla zawodnika, który nigdy nie był mistrzem Polski, w Tokio zagrano Mazurka Dąbrowskiego.
Jeszcze w Monachium (1972) i Montrealu (1976) polscy bokserzy stawali na najwyższym stopniu podium, odpowiednio byli to Jan Szczepański oraz Jerzy Rybicki. Później ta sztuka już się nie udała. Wśród zawodników, którzy zdobywali medale, ale z tych mniej cennych kruszców, jest kilku wybitnych sportowców.
Zbigniewowi Pietrzykowskiemu w Rzymie na drodze do złota stanął 18-letni Cassius Clay, czyli późniejszy Muhammad Ali. Utytułowany reprezentant Polski (miał już w dorobku brąz z Melbourne) był faworytem, ale nie wytrzymał rywalizacji kondycyjnie. Amerykanin był szybszy, także nasz bokser nie mógł wyprowadzać celnych ciosów. Pietrzykowskiemu po już drugiej z pięciu rund brakowało sił. Po latach wspominał, że w trzeciej do gongu dotrwał jedynie siłą woli. Walcząc bez ochraniacza na zęby obficie broczył krwią. Sędziowie orzekli zwycięstwo Claya 5-0. Pietrzykowski wrócił na podium w Tokio, gdzie zdobył drugi brąz.
Aleksy Antkiewicz zdobył w 1948 roku pierwszy polski medal olimpijski po wojnie. Do Londynu wysłaliśmy jedynie 37 sportowców, a cztery zwycięstwa i tylko jedna porażka dały „Bombardierowi z Wybrzeża” miejsce na podium. Cztery lata później z igrzysk w Helsinkach przywiózł srebro.
Niewielu pamięta, że w Seulu brąz wywalczył Andrzej Gołota, wówczas zawodnik Legii Warszawa. W półfinale z reprezentantem gospodarzy doznał rozcięcia łuku brwiowego, co zmusiło go do przerwania walki. W Korei jeszcze trzech innych naszych rodaków zdobywało medale (Petrich, Zarenkiewicz, Dydak). Na kolejnych igrzyskach ta sztuka udała się jedynie Wojciechowi Bartnikowi.
Od 24 lat szczytem naszych możliwości jest ćwierćfinał, czyli walka decydująca o medalach. W Atlancie o krok od podium był Tomasz Borowski, wicemistrz świata z 1995 roku. Cztery i osiem lat później natomiast Andrzej Rżany. Bokser pechowo zakończył rywalizację w Atenach. W ćwierćfinale przeciwko Azerowi Fuadowi Aslanovi długo wygrywał, ale w końcówce sztab reprezentacji błędnie informował naszego zawodnika o przebiegu rywalizacji. Pewny sukcesu Polak klinczował i unikał walki. Ostatecznie jednak przegrał jednym punktem i musiał obejść się smakiem.
W Pekinie Łukasz Maszczyk przegrał w ćwierćfinale z Irlandczykiem Paddy’m Barnesem. Cztery lata temu reprezentowała nas tylko Karolina Michalczuk, ale odpadła już po pierwszej walce.
Boks olimpijski w Polsce żyje dawnymi sukcesami. Kibice tej dyscypliny ekscytują się jedynie walkami na zawodowym ringu. Rio może przynieść zmianę, ale trudno wyrokować, czy będzie medal.