fot. Nadesłane.
fot. Nadesłane.
Rio 2016. Zwierzenia attache prasowego
Przez cały wrzesień miałem przywilej być attache prasowym polskiej reprezentacji paraolimpijskiej na igrzyskach w Rio de Janeiro. Piszę – przywilej – ponieważ ta funkcja pozwoliła mi na wyjątkowe, bezpośrednie obcowanie z wielkimi sportowcami, czego nie przeżyłem nigdy wcześniej. Mieszkałem wraz z nimi w wiosce olimpijskiej, jedliśmy w tej samej stołówce, razem jechaliśmy na zawody. Często byłem pierwszą osobą, z którą dzielili się emocjami po występie, udanym lub nie. Dane mi było słuchać intymnych zwierzeń podczas kontroli dopingowej czy w oczekiwaniu na dekorację medalową. No i oczywiście maszerować z polską ekipą po najsłynniejszym stadionie świata – Maracanie podczas Ceremonii Otwarcia oraz Zamknięcia igrzysk.
Michał Pol
26 września, 2016 13:26
W kategoriach: Paraolimpiada Publicystyka

https://www.youtube.com/watch?v=dyykpT5vo6U

Nagrane Samsung Galaxy S7 (więcej o Galaxy)

Dla dziennikarza to sytuacja niespotykana i spełnienie marzeń. Na pięciu igrzyskach olimpijskich mój kontakt ze sportowcami ograniczał się do spotkań w tzw. strefie mieszanej lub przed wioską olimpijską, gdzie wystawaliśmy godzinami, licząc że ktoś się napatoczy. Bywało, że ktoś odmówił rozmowy, rozczarowany słabszym występem.

01

W Rio to ja doprowadzałem sportowców do dziennikarzy, zresztą nie zdarzyło się, żeby którykolwiek odmówił rozmowy. Na akredytacji miałem magiczny znaczek „All” uprawniający mnie do wejście… wszędzie. Nawet na „Field of play”, czyli miejsce zawodów – lekkoatletyczną bieżnię, podest szermierczy czy boks tenisa stołowego.

Oczywiście nie korzystałem z tego, żeby obecnością nie zdekoncentrować zawodników i sztabu trenerskiego. Przyjemnie było za to znaleźć się za kulisami bezpośrednio po zawodach. Na treningowym basenie pływaków czy salce ciężarowców. Obejrzeć z bliska łzy wzruszenia, wysłuchać wrzasków triumfu, a czasem słów gorzkich jak Grzegorza Pluty, złotego medalisty z Londynu w szabli, skrzywdzonego przez sędzinę w półfinale w Rio. Zostały między nami. W świat poszły gratulacje dla lepszego rywala i wzięcie porażki na klatę jak gdyby nigdy nic, wypowiedziane chwilę później w strefie mieszanej.

Funkcja attache sprawiła, że nie zawsze mogłem, niczym rasowy dziennikarz rzucić się na newsa i podać go dalej. Będąc członkiem ekipy musiałem brać pod uwagę przede wszystkim dobro zawodnika. Tak było m.in. w przypadku Krzysztofa Żyłki, tenisisty stołowego na wózku, który… drugiego dnia po przylocie do Rio spadł z wózka w wiosce olimpijskiej i złamał nogę. Zwlekaliśmy z oficjalną informacją, ponieważ mimo wszystko zamierzał wystąpić.

03

02

To tylko jedna z nieopowiedzianych historii. Najcenniejsze w roli attache był nieograniczony dostęp do zawodników, praktycznie o każdej porze. Możliwość dodania drobnego wsparcia zawodniczce przerażonej startem, która następnego zdobyła srebrny medal. Czy wyciągnięcie na zwierzenia sąsiadki z pokoju naprzeciwko prosto z imprezy, na której wraz z przyjaciółmi z kadry opijała złoty medal. I usłyszeć z pewnością więcej, niż podczas przelotnej rozmowy w strefie mieszanej…

Tuż przed odlotem natknęliśmy się na lotnisku w Rio na miły gest. Tablicę, na której pasażerowie mogli przylepiać podziękowania lub słowa otuchy dla paraolimpijczyków, a ci ostatni je przeczytać…

A teraz… Tokio 2020! Będzie kosmicznie, sądząc po prezentacji gospodarzy…

https://www.youtube.com/watch?v=mEW12aP9zTI

Nagrane Samsung Galaxy S7 (więcej o Galaxy)