Za nami tydzień Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Będziemy go przywoływać z mieszanymi uczuciami. Zdobyliśmy trzy medale, ale i nie obeszło się bez skandalu dopingowego w ciężarach. Zacznijmy jednak od najbliższej Pana sercu „królowej sportu”. Możemy chyba liczyć, że najbliższe dni będą dla nas szczęśliwe z uwagi na występ naszych faworytów.
Miejmy nadzieję, że tak będzie. Na razie rozczarował tylko Robert Urbanek, który nie wszedł do finału dysku, a sam stawiałem go w gronie faworytów do medalu. Reszty wyników można było się spodziewać. W eliminacjach świetnie wypadli Anita Włodarczyk, Piotr Małachowski czy nasze biegaczki.
Wielu ekspertów twierdzi, że to właśnie lekkoatletyka przyniesie nam największe medalowe żniwo w Brazylii. Mówi się nawet o 5-7 medalach. Jak Pan patrzy na te prognozy?
Zdecydowanie się zgadzam. Patrząc jednak z perspektywy dotychczasowych startów, to statystyka dostaje w łeb. Od samego początku medali powinno być więcej, a sporo szans medalowych poprzepadało z tego czy innego powodu. Mam nadzieję, że w LA tak nie będzie. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie wszystkie szanse zostaną wykorzystane. Czego przykładem jest wspomniany Robert Urbanek.
Nie można patrząc na nasze szanse w Rio nie wysnuć analogii do IO w Sydney. Tera znów sięgniemy po dublet w rzucie młotem? Coś może stanąć na przeszkodzie Anicie Włodarczyk i Pawłowi Fajdkowi?
Teoretycznie w sporcie wszystko jest możliwe i nie należy zawieszać na szyi medali przed startem. Ale musiałby wydarzyć się kataklizm, żeby oni nie wygrali. Anita jest bezkonkurencyjna. Nie ma możliwości, żeby ktokolwiek jej zagroził. Pokazała to już w eliminacjach. W przypadku Pawła to też już jest blisko 30 startów bez porażki. Jeżeli sami nie zrobią sobie krzywdy, czyli nie spalą np. trzech rzutów, to nic nie stanie na przeszkodzie, żeby wygrali igrzyska.
Patrzy Pan na sport analitycznie i mówi wprost. Skąd bierze się więc nasza dominacja w tej konkurencji?
W ogóle konkurencje rzutowe mają się w Polsce dobrze. Związane jest to z wielkim boomem na piłkę nożną w naszym kraju. To sport adaptowany u dzieci w wieku 5-6 lat. Takie maluchy są już w klubach czy sekcjach piłkarskich. Są to najczęściej dużo lepsze talenty motoryczne niż więksi koledzy. Oni się do tego nie nadają. Miotacz zazwyczaj od małego jest tym większym kolegą. Stąd też mają oni szansę uchować się do tego, żeby być potem gwiazdami w LA. Po drugie, do rzutów potrzebna jest znacznie mniejsza infrastruktura niż do innych konkurencji czy dyscyplin. A z tą infrastrukturą w Polsce bywa różnie. Raczej jej nie ma niż jest. Do pchania kulą czy rzucania dyskiem niejednokrotnie wystarczy kawałek asfaltu na jakiejś drodze. I już można ją uprawiać, jeżeli ktoś ma chęci i zapał. Trzecia rzecz to fakt, że jesteśmy uwarunkowani dobrze genetycznie do konkurencji szybkościowo-siłowych. Raczej jesteśmy mocno zbudowani. Zupełnie inaczej wyglądają Jamajczycy czy Kenijczycy.
Polskim lekkoatletom na dobre wychodzi fakt, że znacznie mocniej w ostatnich latach naciśnięto na walkę z tymi zawodnikami czy federacjami w LA, które były nieuczciwe?
Oczywiście, że tak. Bez dwóch zdań. Jest to sytuacja, która pomaga naszym sportowcom. Lata temu było w rzutach wiele wyników „lewych” – robionych w krzakach, nie wiadomo jakim sprzętem. Pamiętam IO Sydney, kiedy mój wynik dający złoto w Sydney, gdyby go wsadzić w tabele, to byłby 21. na świecie w tym sezonie. Byli tam Francuzi czy Niemcy, którzy mieli kosmiczne wyniki, ale nie potwierdzone na poważnych zawodach. Teraz jest tego mniej, ale chyba też mamy Egipcjanina i Irańczyka, którzy raczej blokują możliwość startu tym, którzy na to zasługują. Ich wyniki są dziwne i raczej się nie potwierdzą w Rio.
Gdy rozmawia się z naszymi lekkoatletami bardzo często słyszy się kategoryczne stwierdzenia odnośnie dopingowiczów. Bardzo dobrze, że tak jest, ale skandal z braćmi Zielińskimi i Krzysztofem Szramiakiem kładzie cień na naszą całą reprezentację. To wstyd dla naszego kraju?
Nie mam co do tego wątpliwości, że to wstyd. Słyszałem, że trzeba wspierać braci Zielińskich czy Krzysia Szramiaka, bo oni są biedni. A ja uważam, że to nie oni są biedni, a ci co zostali w wiosce olimpijskiej, bo to oni chodzą po niej „naznaczeni” tym skandalem. Wszyscy na nich patrzą jak na prowadzących w klasyfikacji dopingowej. Bardzo źle, że tak się stało, a jeszcze gorzej, że ma to miejsce w czasie IO. Uważam, że jeśli takie przypadki zostały wykryte, to trzeba było sprawę zamknąć przed Rio. Niestety te badania się przeciągały i wyszło, jak wyszło. Skandal to wielki i nie sądzę, że nawet duża zdobycz medalowa tego nie przykryje. My jako Polacy bardzo otwarcie krytykowaliśmy to, co dzieje się w Rosji, a okazuje się, że sami teraz jesteśmy w pierwszym rzędzie tych, co mają z tym problem. Jasne, że nie wspiera tego u nas państwo, ale cały świat będzie o tym mówić.
Jest Pan w sporcie od wielu lat. Rozwiejmy więc wątpliwości. Bracia Zielińscy mogli nie wiedzieć o tym, że ten środek dostaje się do ich organizmu? Podnoszenie ciężarów to dyscyplina, w której da się zwyciężać bez niedozwolonego wspomagania?
Podnoszenie ciężarów jest dyscypliną bardzo skomplikowaną. Popatrzmy na kraje, które występują w tej dyscyplinie. Tych zachodnich praktycznie nie ma w rywalizacji poza jakimiś ewenementami przyrodniczymi z Francji czy Niemiec lub USA. Poza tym mamy sam wschód. To nie w stu procentach i nie od razu wskazuje, że jest to sport brudny, ale od dawna był on skażony dopingiem. Popatrzmy tylko na Polskę w ostatnich latach i liczbę skandali dopingowych, których było naprawdę dużo – niestety. To sport ciężki i zawodnicy nie mają łatwo, to jasne. Całe życie ciężarowcy spędzają na siłowni. Nie usprawiedliwia to jednak „szprycowania się” sterydami. Czy nandrolon wykryty u braci Zielińskich może być składnikiem odżywki? Fachowcy wypowiadający się na ten temat mówią, że przy takim stężeniu, z jakim oni wpadli, trzeba było podawać to w zastrzykach. Fachowcem jeżeli chodzi o doping nie jestem, nie wiem ile trzeba zrobić zastrzyków, żeby tyle tego w sobie mieć, ale wierzę profesorom takim jak Jerzy Smorawiński, którzy zjedli na tym zęby i mówią w jaki sposób dostało się to do organizmów naszych ciężarowców. Nie chce mi się wierzyć, że było inaczej. Oni zapowiadają, że po powrocie do domu wezmą prawników i będą skarżyć te decyzje i wytaczać procesy. Nie wiem tylko komu i jak. Nie mój problem. Nim jest za to fakt, że teraz wszystkich sportowców i medalistów IO z poprzednich lat wrzuca się do jednego worka. Bo jak poczyta się wpisy w Internecie to wielu ludzi twierdzi, że reszta jest taka sama, z tą różnicą, że była sprytniejsza i nie wpadła. Nie ma na to mojej zgody. Wszyscy nie są „koksiarzami”. Bracia Zielińscy zrobili wielką krzywdę całej reszcie reprezentacji.
Tym większa jest to strata wizerunkowa, że nie dotyczy to zawodnika z trzeciego szeregu….
… a mistrza olimpijskiego. Zgadza się. Ale słyszymy, że MKOL zapowiada weryfikację wielu medali z Pekinu i Londynu po IO w Rio. W przypadku zawodników ze świecznika boli to jeszcze bardziej. Bo nie ma co porównywać wpadki Szramiaka, też skandalicznej, z tą Adriana Zielińskiego. O niej długo jeszcze będzie mówił cały świat. To duży problem.
Jakie zmiany w prawie powinny zajść i jakie powinno być podejście wszystkich organizacji sportowych i antydopingowych, żeby nie opłacało się stosować dopingu?
Na pewno musi nastąpić zaostrzenie kar dopingowych. To jasne. Moment jest na to, niestety, idealny. Razem z posłem Korolem będziemy o te zmiany walczyli. Odpowiedzialność zawodników musi być nie tylko sportowa, ale i materialna. Nie trenują oni bowiem za własne pieniądze i tylko dla siebie. Reprezentują 38 milionów Polaków i muszą to brać z dobrodziejstwem inwentarza – tak gdy są sukcesy, ale i w takiej sytuacji. To dorośli, odpowiedzialni ludzie. Jeżeli popełniam przestępstwo, a to jest przestępstwo, to muszę się liczyć z konsekwencjami.
Sam zmagał się Pan przez lata z nieuczciwymi przeciwnikami. Potem medale są przysyłane pocztą, a tabele zmieniane. Jak może Pan później spotkać się i spojrzeć w oczy i rozmawiać o sporcie z Adrianem Zielińskim?
Jest to bardzo skomplikowana sprawa, dlatego tak jednoznacznie prezentuję swoje stanowisko. Moja ocena jest ostra, bo dotknęło mnie to osobiście. W mojej konkurencji też zdarzali się dopingowicze czy to z Białorusi, Ukrainy czy Węgier. Niestety to nie jest tak, że te medale pocztą spływają, bo realnie to często zmieniają się tylko wpisy na Wikipedii. To nie może być tak, że nawet jak po latach zabiera się komuś medal, to ten zostaje w jego posiadaniu. Należałoby podjąć kroki, żeby sprawniej szło odzyskiwanie tych krążków i przekazywanie ich tym, którym się należą. Przecież nie ma możliwości, żeby zostawić to tylko sporom cywilnym samych zawodników, bo jaką ja musiałbym mieć za sobą armię prawników, żeby dochodzić swoich praw przeciwko Białorusinom w ich sądach?
Skończmy tę rozmowę czymś pozytywnym. Chyba taki akcent jak dotychczas na IO w Rio to występ wioślarzy.
Pierwszy złoty medal kobiet w historii tej dyscypliny to ogromne osiągnięcie. Bardzo im gratuluję tego złotego medalu. Medal czwórki to również znakomity rezultat. Parę szans więcej było, ale to są Igrzyska Olimpijskie i nie wszyscy mogą stawać na podium. Ale reprezentanci Polski w tej dyscyplinie spisali się rzeczywiście znakomicie.