Sesję wieczorną w biało-czerwonych barwach rozpoczęli nasi specjaliści od 400 metrów przez płotki. Dwóm udało się zakwalifikować do półfinału. Robert Bryliński nabiegał w Amsterdamie 50.74, co było 7. czasem eliminacji. Swój bieg eliminacyjny wygrał Patryk Adamczyk (51.00).
Warto pamiętać jednak o tym, że w sprintach na tych mistrzostwach prawdziwe bieganie zaczyna się od półfinałów, bo tam do tych, którzy awansowali z eliminacji dołączy najlepsza 12-tka z rankingu europejskiego.
Jakub Smoliński osiągnął dość wstydliwy wynik 53.27 i pokonał na tych mistrzostwach tylko jednego przeciwnika. Usprawiedliwia go fakt, że startował z kontuzją, ale w takim razie, czemu zdecydowano się, żeby wystąpił?
Agata Forkasiewicz w pierwszym półfinale na 200 metrów pobiegła na swoim poziomie uzyskując 23.59 i odpadła z dalszej rywalizacji. Do finału nie awansowała też Anna Kiełbasińska, która uzyskała rezultat 23.36, nieco gorszy niż w porannych eliminacjach.
– Rano zabrakło centymetrów do minimum – mówiła Kiełbasińska po biegu półfinałowym. – Po południu przespałam pierwszą część dystansu. Za późno się obudziłam. Jeżeli pojadę do Rio w sztafecie to mam minimum indywidualne z ubiegłego roku, więc może uzyskam zgodę na start.
Obie nasze sprinterki zgodnie stwierdziły, że teraz w Amsterdamie najważniejsza jest sztafeta i w niej jest szansa na dobry wynik.
– Możemy walczyć o medal – zapowiadała Agata Forkasiewicz. – Wierzę w to głęboko.
– Wszystko jest możliwe, wtórowała jej koleżanka z reprezentacji.
Doskonale spisał się nasz faworyt do medalu na 3000 metrów z przeszkodami Krystian Zalewski. Kontrolował bieg eliminacyjny i zajął w nim 2. miejsce. O złoto powinien rywalizować ze znakomitym Francuzem Yoannem Kowalem.
Joanna Jóźwik kontrolowała swój eliminacyjny bieg, trzeba powiedzieć prowadzony w dość spacerowym tempie, i awansowała do półfinału. – Biegłam luźno – mówiła po biegu. – Tempo nie było mocne, więc nie zmieniałam swojej taktyki i dołożyłam tylko w samej końcówce delikatnie.
Aby awansować do finału w pchnięciu kulą trzeba było osiągnąć wynik 17.30. Problemu z wywalczeniem takiego wyniku nie miała Paulina Guba, która w eliminacjach pchnęła na odległość 17.44.
Trzech naszych zawodników awansowało do finału rzutu oszczepem. Takiego urodzaju nie mieliśmy w tej konkurencji dawno.
Marcin Krukowski rzucił 81.88 i zajął sumarycznie 7. miejsce, Łukasz Grzeszczuk był 10. z rezultatem 81.05, a Kacper Oleszczuk zajął 11. miejsce rzucając 80.97 – najlepszy wynik w sezonie.
O wielkim szczęściu może mówić dwóch naszych tyczkarzy. Paweł Wojciechowski i Piotr Lisek zaliczyli jedynie 5.35 i weszli do finału tylko dlatego, że ex eaquo zrobiło to wielu rywali w loteryjnych kwalifikacjach. Robert Sobera skoczył 5,50 i bez nerwów obserwował dramat kolegów, który na szczęście się nie ziścił.
– Dobrze o tych kwalifikacjach nie świadczy fakt, że emocjonujemy się wynikami i awansami na poziomie 5.35 – mówił nasz mistrz świata. – Miałem już jednak takie konkursy kwalifikacyjne, a w finale, jak chociażby w Daegu sięgałem po medale.