FOT. RAFAL OLEKSIEWICZ / PRESSFOCUS/NEWSPIX.PL
FOT. RAFAL OLEKSIEWICZ / PRESSFOCUS/NEWSPIX.PL
Tylko u nas! Agata Forkasiewicz: Czułam się jak pionek w grze
Z Agatą Forkasiewicz, sprinterką i członkinią olimpijskiej sztafety 4x100 metrów, o nierównym traktowaniu zawodniczek, pominięciu jej w składzie podczas najważniejszych zawodów czterolecia przez trenera Jacka Lewandowskiego, atmosferze w drużynie i niechęci szkoleniowca do niej, a także chęci startów w konkurencji indywidualnej rozmawia Tomasz Więcławski
Dyscyplinę wspiera:
Tomasz Więcławski
5 września, 2016 19:19

Podczas ME w Amsterdamie w lipcu wydawało się, że skład naszej sztafety 4×100 metrów jest stabilny. Wasza forma były rosnąca i tylko czekaliśmy na wystrzał w Rio. Umiesz odpowiedzieć, co stało się potem, że zobaczyliśmy w Brazylii zestawienie zupełnie inne – bez ciebie i z wielkimi roszadami na poszczególnych zmianach?

Na pewno nie stało się nic z moją formą, ponieważ cały czas była zwyżkowa. Generalnie trener kadry nie lubi osób, którymi nie można manipulować, tak więc mnie w szczególności. Kiedy pierwsza opcja pozbycia się mnie, czyli usunięcie mnie ze składu na Rio, po tym jak zachorowałam na anginę, nie wypaliła, to na miejscu pozbył się mnie ze składu sztafety. Przed wyjazdem powiedziałam mojemu trenerowi klubowemu, że nie udało się sprawić, że nie jadę, to pewnie nie wystartuję i nie pomyliłam się. Samo trzymanie składu w tajemnicy na 10 minut przed rozgrzewką na takiej imprezie jak IO, jest dla mnie co najmniej dziwne. Chyba każdy chciałby mentalnie przygotować się do startu chociażby przez dobę. Przed jeden dzień, a nawet kilka dni, forma nie ulegnie zawrotnym zmianom. Zwłaszcza, że okres przedstartowy to treningi dużo luźniejsze. Tłumaczenie, że nie ma mnie w składzie, bo miesiąc, tak, miesiąc przed startem, jestem chora – jest nielogiczne. Chyba liczy się forma przyszykowana na dzień startu?

Czułaś wcześniej startując w tej sztafecie, że trener naszej kadry Cię nie lubi? Były jakieś „zgrzyty”? Opisz sytuację z anginą, bo pojawiła się już „miejska legenda” jakobyś sama, bez niczyjej zgody „uciekła” ze zgrupowania przygotowawczego w Polsce przed Rio.

Wyjechałam ze zgrupowania za zgodą dra Krzywańskiego. Koniec historii. Tak, oczywiście czuję, że trener mnie nie lubi już od zeszłego roku, gdy pierwszy raz go poznałam. Od samego początku był to jeden wielki „zgrzyt”. Trudno współpracować z osobą, która nie rozmawia z zawodnikiem, a jedynie traktuje go jak pionka w swojej grze.

Masz żal do dziewczyn do sztafety, że nie stanęły za Tobą murem? Patrząc na tegoroczne wyniki indywidualne nie mogła zdarzyć się sytuacja, w której ciebie, ze względu na poziom sportowy, nie ma w czwórce. Ale chociażby Anna Kiełbasińska po biegu czy w wypowiedziach późniejszych na FB nie stanęła za Tobą. Nie masz poczucia, że to brak solidarności grupy?

Nie mam żalu, ponieważ nie zdziwiło mnie to. Od zeszłego roku, kiedy pierwszy raz przyszłam do kadry, nie byłam lubiana i nic się nie zmieniło. Dziwi tylko to, że sympatia ma większe znaczenie niż poziom sportowy.

Dobrze, ale jak to jest, że problemy ze związkiem, z trenerami mają dwie zawodniczki mające w tej sztafecie bodaj największy potencjał na coraz szybsze bieganie – Ty i Ewa? Przecież tajemnicą poliszynela jest fakt, że ona też nie jest przez wszystkich szczególnie lubiana. Ale akurat z nią, przynajmniej tak mi się wydaje, dogadujesz się dobrze. Widzisz jeszcze miejsce dla siebie w tej sztafecie po tym, co się stało?

Tak, tylko z Ewą się dobrze dogadujemy. Moim zdaniem najgorzej są traktowani ci, którymi nie można manipulować, ci którzy murem stoją za swoimi własnymi trenerami. Absolutnie nie widzę w takiej sztafecie dla siebie miejsca. Trenowania za karę chyba mija się z celem.

A gdyby doszło do zmian i był inny trener? Z tym kiedykolwiek udało ci się porozmawiać szczerze? Jak to jest, że w 2010 roku rekord Polski na 4×100 pobiły dziewczyny indywidualnie biegające wolniej niż obecnie najlepsza czwórka sprinterek, a ta sztafeta w tym sezonie nie mogła się do tego wyniku, pomimo ogromnego potencjału, zbliżyć? Rekord Polski dawałby 7. miejsce w finale olimpijskim.

Nie trzeba sięgać nawet do roku 2010. Nawet wynik z zeszłego roku nie jest pobity. Wynik sztafety, która jeszcze przed samym startem na MŚ była spisywana na straty. Jest tak, bo na dobrym wyniku zależało tylko i wyłącznie kibicom. A na czym zależało odpowiedzialnym za sztafetę, to niestety chyba się nie dowiemy. Gdy dojdzie do zmian, to wtedy zobaczymy. O ile jeszcze będę wtedy trenowała sprint.

Chcesz się przedłużać czy w ogóle myślisz o rozbracie ze sportem?

Chcę startować w konkurencji, w której będzie liczyła się tylko moja i trenera Rostka praca, a co to będzie, dowiemy się mam nadzieję już na hali.

Indywidualistom w sporcie, szczególnie tym z charakterem, nie jest łatwo.

Ciężko powiedzieć. Myślę, że tylko takim osobom uda się dojść do czegoś naprawdę wielkiego. Praca i upór dają efekty, których nikt nam nie zabierze. Tak więc zobaczymy, co przyniesie wykreowana przez nas samych przyszłość.