Już przed meczem podopieczni Tałanta Dujszebajewa zapowiadali, że chcą powtórzyć zeszłoroczne osiągnięcie i już po pierwszym spotkaniu w Płocku świętować tytuł mistrzowski. Zawodnicy Wisły odgrażali się i zapowiadali przedłużenie szans na mistrzowski tytuł. To wszystko zapowiadało świetne zawody.
Początek meczu to festiwal niedokładnych zagrań, niecelnych rzutów i dobrych obron bramkarzy obu zespołów. W 17 minucie spotkania tablica wyników pokazywała… 1:3! Dopiero od tego momentu gra się rozkręciła, jednak goście utrzymywali dwubramkową przewagę. W 24 minucie kontrowersyjną decyzję podjął sędzia, który wyrzucił z boiska Karola Bieleckiego. Jego zdaniem wykonujący rzut karny „Kola” celowo uderzył piłką w twarz Marcina Wicharego i zasłużył na czerwoną kartkę. Nie przeszkodziło to jednak Vive pozostać na prowadzeniu i do szatni zawodnicy schodzili przy wyniku 8:10.
Chwilę po przerwie Vive podwyższyło swoją przewagę do czterech bramek. Płocczanie starali się odpowiadać, ale było ich stać tylko na chwilowe zrywy, które były szybko temperowane przez podopiecznych Dujszebajewa. Dopiero na 10 minut przed końcową syreną w płockiej hali rozpalił się płomyk nadziei. Duża w tym zasługa Marko Tarabochii, który najpierw zmniejszył stratę do jednego gola, a potem doprowadził do wyrównania. Po paru chwilach było jeszcze lepiej, bo kolejną bramkę rzucił Rocha i Wisła na trzy minuty przed końcem po raz pierwszy w tym spotkaniu była na prowadzeniu. Wtedy na swoje barki grę wzięli Krzysztof Lijewski i Sławomir Szmal. „Lijek” rzucił dwie bramki dając ponowne prowadzenie kielczanom, a „Kasa” dwukrotnie zatrzymał Żytnikowa. Wiślacy nie potrafili odpowiedzieć, a dodatkowo kolejne trafienie na swoim koncie dopisał Michał Jurecki, co przypieczętowało wynik 25:27 i tytuł mistrzowski dla Vive.