Spotkanie od początku nie układało się pod dyktando podopiecznych Tałanta Dujszebajewa. Veszprem wyszedł szybko na prowadzenie 3:0, a pierwszą bramkę Vive zdobyło dopiero w szóstej minucie autorstwa Krzysztofa Lijewskiego. Kielczanie mozolnie starali się odrabiać straty, ale to gracze mistrza Węgier wyglądali zdecydowanie lepiej i nie dali choć nawet na chwilę wydrzeć sobie prowadzenia. Po pierwszej połowie Veszprem prowadził 13:17.
Druga połowa również nie rozpoczęła się optymistycznymi akcentami. Żaden z dwójki bramkarzy – Sławomir Szmal i Marin Sego, nie potrafili zatrzymać Arona Palmarssona, a dodatkowo źle wyglądała gra w ataku. W 46 minucie meczu Andreas Nilsson zdobył bramkę na 19:28. I to właśnie wtedy na parkiecie hali w Kolonii zaczęły się dziać rzeczy niesamowite. Rozstrzygnięty, wydawałoby się, rezultat, zaczął się zmieniać tylko na korzyść kielczan. Zawodnicy Veszprem nie mogli pokonać Sławomira Szmala, zaś gracze Vive trafiali gol za golem. Jachlewski, Reichmann, Reichmann, Reichmann, Aguinagalde, Jurecki, Bielecki, Zorman i Bielecki – mieliśmy remis 28:28! Przed szansą na wyprowadzenie Vive na pierwsze prowadzenie stanął Karol Bielecki, ale rzut karny w jego wykonaniu obronił Mirko Alilović.
Po 60 minutach mieliśmy na tablicy wyników rezultat 29:29 i sędzia zarządził dogrywkę. Po pierwszej jej części na minimalnym prowadzeniu 32:33 był Veszprem, jednak kielczanie znów pokazali swój niesamowity charakter i odrobili jednobramkową stratę. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne. Ostateczną wojnę nerwów lepiej wytrzymali gracze Vive, a decydującego karnego który dał Puchar Europy rzucił Julen Aguinagalde. Vive Tauron Kielce nalepszą drużyną Starego Kontynentu!