Polska – Kanada 3:2 (25:18, 17-25, 25-21, 18-25, 15:9)
Polska: Kłos, Kubiak, Bieniek, Łomacz, Mika, Kurek, Zatorski (l) oraz Konarski, Drzyzga i Buszek
Kanada: Sanders, Perrin, Hoag, Duff, Schmitt, Vigrass, Lewis (l) oraz Bann (l), Vandoorn, Verhoeff, Van Lankvelt i Marshall
Kanada to jeden z zespołów typowanych na czarnego konia w turnieju w Tokio. Rywale z Ameryki Północnej byli pierwszą przeszkodą dla biało-czerwonych w drodze do Rio wiodącej znów przez Azję. Łatwo wcale nie było, ale na szczęście nasi reprezentanci opanowali nerwy i pokonali silnych i ambitnych rywali. Momentem zwrotnym był czas wzięty przy stanie 15-19 w trzecim secie przez trenera Antigę. Dobre zawody zagrali w naszym zespole przede wszystkim Bartosz Kurek i Mateusz Mika.
Początek nerwowy, ale szybko biało-czerwoni opanowali emocje. Nieźle zaczęliśmy w ataku i, co najważniejsze, podbijamy sporo piłek w obronie. Na pierwszą przerwę techniczną schodzimy prowadząc 8-5. W kolejnej fazie seta momentami prezentowaliśmy się jeszcze lepiej. Klasą dla siebie był Mateusz Mika, który punktował z wielu pozycji. Swoje punkty dorzucili Kubiak i Bieniek, który wyprowadził nas na prowadzenie 16-13 punktowym blokiem.
W obronie gramy zdecydowanie lepiej niż podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, a momentami i w ataku nasza gra wygląda coraz lepiej. Za to gwiazdy kanadyjskie jak na razie prezentują się bardzo przeciętnie. Mylą się zarówno Schmitt, jak i Hoag. Przy stanie 21-16 dla Polski o czas poprosił trener Kanadyjczyków.
W kolejnej akcji Kurek podbity, ale mylą się w kontrze. Oba zespoły w pierwszym secie wyraźnie raziły słabą i często nieprecyzyjną zagrywką.
Mateusz Mika zakończył seta skuteczną zagrywką. Wygrywamy pierwszą partię.
Początek drugiego seta przyniósł jednak załamanie gry naszego zespołu. Perrin zaczął grać coraz lepiej i na pierwszej przerwie technicznej przegrywaliśmy 1-8. Na trybunach Polki w strojach rodem z Łowicza wierzyły jednak, że to przejściowe kłopoty. Jedyne punkty Polacy zdobywają po błędach rywali. Bartosz Kurek grał bardzo nieskutecznie, ale i przyjęcie nam się posypało w porównaniu do pierwszej partii. W pewnym momencie przegrywaliśmy nawet 5-12. Mateusz Mika, w pierwszym secie fenomenalny, w drugi trafiał nawet w prostych sytuacjach w siatkę. A potem wcale nie było lepiej. Daniel Jansen zdobył dwa punkty ze środka i na drugą przerwę techniczną schodziliśmy przegrywając 7-15.
Kubiak zablokowany na lewym skrzydle i przegrywamy 7-16.
Kurek na siłę przy stanie 8-16, ale tylko o nim można w tym secie powiedzieć jakiekolwiek dobre słowo.
Bieniek i Mika w końcu wzięli się w garść i doprowadziliśmy do stanu 10-18, a potem Perrin się pomylił i w serca polskich kibiców w dalekiej Azji wróciła nadzieja.
A na trybunach „Polacy, gramy u siebie”. Mika obił blok rywali przy stanie 13-20, ale to wciąż było mało na Kanadyjczyków. Nasz libero ma na rękach wiele piłek, ale pobijał je w drugim secie niezwykle nerwowo i nie mieliśmy dzięki nim najczęściej kontr.
Od pewnego momentu gra toczyła się punkt na punkt. Niestety nie pozwalało to mieć nadziei, że uda się uratować ten set. Ostatecznie rywale zrewanżowali się nam pięknym za nadobne i wygrali drugą partię do 17, czyli jednym punktem więcej niż Polacy w pierwszym secie.
Trzecią partię rozpoczęła nasza wyjściowa szóstka, a set rozpoczęliśmy od skutecznego ataku Mateusza Miki. Od początku seta widać było wielką zadziorność w oczach naszych reprezentantów. Bartosz Kurek dobrze serwował i radził sobie w ataku. Ożywił się też nasz kapitan Michał Kubiak, który próbował karcić rywali sprytnymi kiwkami. Niestety jego ataki równie często były również blokowane, a gdy skakał do bloku, to rywale niemiłosiernie go obijali. Dość powiedzieć, że w całym drugim secie nie zdobyliśmy blokiem ani jednego punktu.
Bartosz Kurek pomylił się z lewego skrzydła i na pierwszą przerwę techniczną w pierwszym secie schodziliśmy przegrywając 7-8.
Rozszalał się za to Gavin Schmitt, który szczególnie z prawego ataku był bardzo groźny. Nieźle prezentował się w środkowej części tego seta także Nicholas Hoag i Polacy przegrywali 9-11. Asem serwisowym rywali zaskoczył na szczęście Bartosz Kurek, a za chwilę poprawił raz jeszcze i zrobiło się 13-12 dla biało-czerwonych. Zresztą ten mecz zaczął w pewnym momencie przypominać pojedynek Kurek-Kanada. A ciosy były coraz mocniejsze z obu stron.
Niestety w pewnym momencie to rywale wyszli na prowadzenie 16-13. Raził słabą postawą szczególnie Michał Kubiak. Wkradło się sporo zamieszania przy challange’u, ale to wcale nie pomogło Polakom, którzy mylili się coraz częściej i wyraźniej. Zrobiło się 15-19.
Na 17-19 nasz zespół wyciągnął Michał Bieniek. W pewnym momencie zaczęliśmy grać jednak blokiem i wyciągnęliśmy wynik na remis, a rywale zaczęli się mylić. Szczęśliwie wróciliśmy na prowadzenie 21-19. Ocknął się nasz kapitan Michał Kubiak, ale i cały zespół po czasie wziętym przy stanie 15-19 wziął się w garść. Mateusz Mika obił ręce rywali i mieliśmy piłkę setową przy stanie 24-21. A potem nasz przyjmujący obił z lewego skrzydła blok przeciwników i prowadziliśmy 2-1.
Początek czwartego seta znów był bardzo wyrównany. Na parkiecie walka szła cios za cios, ale Grzegorz Łomacz zaczął uruchamiać środkowych i punkt na 5-5 zdobył Karol Kłos. Gavin Schmitt jednak nie odpuszczał i też walił z całej sił zagrywką i zrobiło się 7-5 dla naszych rywali.
A potem wcale łatwiej nie było. Kanadyjczycy walczyli bardzo ambitnie i dzielnie, a nam w wielu momentach brakowało także trochę siatkarskiego szczęścia. Zrobiło się nawet w pewnym momencie 10-13, a potem 11-14. Na drugą przerwę techniczną schodziliśmy przegrywając 12-16 i grając bardzo przeciętnie. Później zdobyliśmy dwa punkty z rzędu, w czym wydatnie pomogli nam myląc się w ataku rywale i doskoczyliśmy 14-16. Drzyzga zastąpił Łomacza na rozegraniu, ale Kubiak nadal raził nieskutecznością w ataku.
W kluczowym momencie blokiem rywali zatrzymali Konarski, a potem Kubiak, ale z serwisu w siatkę trafił Karol Kłos. Na tablicy wyników było 16-19. Warto podkreślić słabą dyspozycję Fabiana Drzyzgi, który rozdzielał piłki niedokładnie i bardzo nerwowo. A Kanada wcale nie zamierzała składać broni, a my zaczęliśmy się mylić także w przyjęciu, a naszą postawą w tym secie podsumowała ostatnia akcja, w której niedokładne rozegranie Łomacza i lekkie zbicie Bieńka zablokowali rywale. 18-25 wprawiło polskich kibiców w osłupienie. Musieliśmy liczyć na waleczność w tie-breaku.
Tie-break zaczął się szczęśliwie po doskonałej serii zagrywek Mateusza Bieńka. Wrócił do gry też Karol Kłos, który zablokował Kanadyjczyków na 5-1 Na 6-1 podwyższył Kurek i rywale stracili wiarę. Strony zespoły zmieniły przy stanie 8-2 dla Polaków. Kurek trafił z zagrywki bardzo mocno i stało się jasne, że nie możemy tego meczu przegrać. Znów, po trzech setach męczarni, wrócił stary-dobry Mika i prowadziliśmy 10-3. Ten sam zawodnik jeszcze raz „ukuł” z zagrywki. Z otwieraniem szampanów lepiej, żeby polscy kibice jeszcze poczekali, ale krok w drodze na igrzyska został zrobiony. Stempel na zwycięstwie stawiał nasz kapitan Kubiak, który mecz miał przeciętny, ale w najważniejszych momentach nie zawiódł.