Przed IO rozmawialiśmy o celach i nadziejach związanych z występem w Brazylii. Przewijała się wtedy w Pani słowach pierwsza dziesiątka. I to dziesiąte miejsce udało się wam z Irminą zająć. Jest satysfakcja? Jak Pani na to patrzy z perspektywy kilku tygodni?
Największa satysfakcja jest z tego, że się nie poddałyśmy. Był moment, w którym wydawało się, że nie będziemy już w stanie o tę dziesiątkę powalczyć. Pojechałyśmy jednak ostatnie wyścigi na maksa i zakwalifikowałyśmy się do wyścigu medalowego. Mimo że przed IO liczyłam po cichu na miejsce w pierwszej szóstce, to cieszę się z tego, że zaznaczyłyśmy swoją obecność w światowej czołówce. Dobrze wypadłyśmy też w medal race, w którym przez dłuższą chwilę płynęłyśmy na 3. miejscu, a ukończyłyśmy go na 5. pozycji.
Większość zawodników zdejmując z siebie presję przed takim startem jak mantrę powtarza stwierdzenie, że igrzyska to takie same zawody jak każde inne. Rzeczywiście da się tak poukładać to sobie w głowie czy na miejscu okazuje się, że to impreza inna, szczególna?
Cała otoczka IO jest szczególna, jeżeli chodzi o to, co dzieje się przed wyścigami. Gdy wchodzimy na wodę i na swoją łódkę, to procedura przedstartowa jest identyczna jak na każdych innych zawodach. Sprawdzamy kursy kompasowe, swoją prędkość i wybieramy, w którą stronę chcemy pożeglować. Na wodzie nie czuć, że jest to inna impreza. Co innego na brzegu, bo tam wiele kwestii rozprasza.
Teraz trochę o samych regatach. Pierwsze wyścigi to sporo pecha waszej załogi – z jednej strony problem sprzętowy, a z drugiej chwile grozy na oceanie. Tym bardziej chyba trzeba ten ostateczny wynik szanować, bo wielu zawodników po takim początku poddałoby się i tylko „dopływało” regaty. Wy pokazałyście siłę psychiczną, która w sporcie na tym poziomie jest niezwykle ważna.
Nie chcę mówić o pechu, bo na tym poziomie każdy musi być na maksa przygotowany. My w tym momencie mamy problemy z żeglowaniem na bardzo zmiennym wietrze, a ten spotkał nas w Rio już pierwszego dnia. Wtedy straciłyśmy wiele cennych punktów. Wiadomo, że awaria sprzętu podcina skrzydła. Byłam w tym momencie załamana. Szczególnie, że tego dnia czułam się bardzo silna. Pływałyśmy bardzo szybko, było więcej wiatru i dużo zabawy. Był ogromny ból serca, że nie możemy wystartować w tym wyścigu. Na szczęście dostałyśmy duże wsparcie od ekipy. Wszyscy pomogli nam poskładać sprzęt do kupy na brzegu. A jeżeli chodzi o sztorm na oceanie, to będziemy go wspominać do końca życia. Można powiedzieć, że to przygoda. Pokazuje to, że ta nasza dyscyplina to nie tylko walka z przeciwnikami, ale i żywiołem. Najpierw musimy okiełznać naszą łódkę i lęki, a dopiero później walczymy z rywalami. Takie jest żeglarstwo. W wielu przypadkach uczy pokory i szacunku do sił natury. Ta jest od nas, co zrozumiałe, zdecydowanie silniejsza.
Ta sytuacja na oceanie to największa chwila grozy w profesjonalnym okresie kariery?
Zdecydowanie. Po raz pierwszy w swojej karierze miałam taki moment, że nie wiedziałam, co mam zrobić. Sytuacja była z pozoru opanowana, bo wiedziałyśmy, że naszemu życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Dookoła bowiem była obstawa motorówek. W momencie, w którym nie mogłyśmy postawić łódki i wrócić do portu, to pomyślałam przez moment, że trzeba będzie tę łódkę tam zostawić i wrócić na pontonie bez niej. Problem polegał na tym, że było coraz zimniej, bo woda w oceanie do najcieplejszych nie należy. Każda kolejna próba ratowania sytuacji wyciągała z nas wiele energii. Pod tym względem było to niebezpieczne. Nie mogłyśmy porzucić swojej ukochanej łódki (śmiech). To byłby dramat. Na szczęście wspólnymi siłami z tego wybrnęłyśmy i wróciłyśmy na brzeg całe.
Byłyście wcześniej na rekonesansie w Brazylii. Podczas pobytu olimpijskiego Zatoka Guanabara zaskoczyła czymś nowym?
Na pewno kierunkiem wiatru pierwszego dnia. Przy takim nie przyszło się nam tam jeszcze ścigać. Prawda jest taka, że inne zawodniczki pływają ze sobą dłużej w załodze i mają lepiej wypracowaną komunikację. Ta przy takich warunkach jest bardzo ważna. Muszą być dwie głowy, które rozglądają się za wiatrem. Nam tego doświadczenia brakuje, więc wiemy nad czym musimy popracować przez najbliższe cztery lata. Taką decyzję podjęłyśmy, że chcemy walczyć o występ na IO w Tokio. Mam nadzieję, że nam się to uda.