Fot. Facebook.
Fot. Facebook.
Bez Janikowskiego w Rio. Medalista wkracza do klatki
Wielkim rozczarowaniem zakończył się start naszego brązowego medalisty z Londynu w zapasach Damiana Janikowskiego w turnieju kwalifikacyjnym w Ułan Bator. Polak był o krok od przepustki do stolicy Brazylii już rok temu podczas MŚ w Las Vegas, w których zajął 7. miejsce. Szóste dawało wymarzony bilet do Ameryki Południowej
Tomasz Więcławski
25 kwietnia, 2016 19:14
W kategoriach: Aktualności Zapasy

Teraz okazało się, że to co było o krok rok temu, odeszło bezpowrotnie. Możliwe, że to tylko pierwsze, niezwykle silne emocje, ale nasz zapaśnik poinformował za pomocą swojego profilu na Facebooku, że kończy ze swoją ukochaną dyscypliną i przenosi się do MMA. O jego zakusach do startu w coraz popularniejszych w naszym kraju mieszanych sztukach walki mówiło się od dawna. Sam zawodnik z wielką determinacją walczył jednak o przepustkę do Rio, gdzie chciał bronić krążka wywalczonego w Londynie.

Co napisał zawodnik na swoim profilu?

Przyszedł czas na turnieje kwalifikacyjne do igrzysk olimpijskich. Przygotowania szły pomyślnie, bez większych kontuzji, wszystko szło dobrze. Nie udało się, nie wyszło tak, jak bym chciał ja i na pewno inni. Porażki, których doznałem na turniejach (Serbia, Mongolia) bolą bardzo. Przegrałem widocznie, z zawodnikami, z którymi nie powinienem przegrać nigdy. Człowiek się stara, ale czasem po prostu nie wychodzi. Sport jest nieprzewidywalny, nawet brutalny (pisownia oryginalna) – poinformował swoich fanów zapaśnik.

Nie obwiniam nikogo, tylko siebie. Jest mi wstyd. To ja walczę na macie, a nie sztab szkoleniowy, czy ktoś inny. Nie rezygnuję ze sportu, mam zapał na więcej, chcę osiągnąć w swoim życiu jeszcze wiele zwycięstw, jak i porażek, co tylko będę mógł! Jeśli chodzi o MMA, to będzie moja następna ścieżka życia i kierunek. Kiedy to nastąpi? Dowiecie się na pewno w odpowiednim czasie. Do tego również jest potrzebne odpowiednie przygotowanie się i jeszcze więcej ciężkiej pracy, aby nie dostać na wejściu pstryczka w nos.

Wielka szkoda, że nasz zawodnik w kategorii do 84 kilogramów nie pojawi się na macie w Brazylii. Jego waleczność zawsze zwiastowała ogromne emocje, a doświadczenie i pazur wojownika, nawet pomimo obecnie nieco słabszej dyspozycji, zawsze kazały upatrywać go w gronie jednego z faworytów do niespodzianki. Ale czy miejsce na pudle medalisty olimpijskiego można w ogóle rozpatrywać w kategorii niespodzianki?

W najbliższych dniach postaramy się odsłonić nieco kulis przygotowań Damiana Janikowskiego z ostatnich lat, bo tajemnicą poliszynela jest fakt, że pomimo ogromnego sukcesu w Londynie jego sportowa droga nie była wcale łatwa, a uprawianie zapasów w Polsce można nazwać obecnie heroizmem. Bez wątpienia w mieszanych sztukach walki pieniądze są nieporównywalnie większe. Ale i tak chwała Janikowskiemu, że tak długo i z tak wielką determinacją pozostawał wierny swojej dyscyplinie. Pięknej, klasycznej, odwołującej się do najstarszych tradycji olimpizmu.