Tytułu mistrza Polski na 1500 metrów nie udało się obronić, ale srebro jest Pana. Wynik satysfakcjonujący?
Biorąc pod uwagę zakłócenia w moich przygotowaniach, to mogę być zadowolony. Brat Marcina Lewandowskiego, który wygrał, jest moim trenerem. Znamy się z obozów, wiedziałem że mimo iż konikiem Marcina jest 800 metrów, to i tak jest lepiej przygotowany ode mnie. Obaj chcieliśmy, aby był to szybki bieg, z rezultatem uprawniającym do występu na mistrzostwach Europy w Amsterdamie. Niestety, plan się nie powiódł. Mimo braku minimum, Marcin jako złoty medalista, będzie uprawniony do startu w Holandii i życzę mu tam wszystkiego najlepszego.
Wspomniał Pan o utrudnieniach w przygotowaniach. O co dokładnie chodzi?
Przez długi czas zmagałem się z kontuzją achillesa. Po zakończeniu ubiegłego sezonu przyjmowałem zastrzyki, chodziłem na rehabilitację i na bieżnie wróciłem dopiero w kwietniu. Bardzo chciałem uzyskać minimum na Amsterdam, myślałem też o Rio, ale nie udało się. Być może wcześniej zakończę ten sezon, aby ścięgno całkowicie zostało wyleczone, bo stale muszę na nie uważać.
W Brazylii Pana nie zobaczymy jednak nasi lekkoatleci tam będą i szanse na medale mają niemałe…
Zgadzam się. Ja będę zwracał uwagę przede wszystkim na występ wspomnianego Marcina Lewandowskiego i Adama Kszczota, którym bardzo kibicuje. Widać, że ich forma z dnia na dzień rośnie i uważam, że dzięki mądrym przygotowaniom, w Rio powinno być optymalnie.
Na Igrzyskach mocną kadrę wystawią także Stany Zjednoczone. Pan przez kilka lat przebywał w USA. Jakie są Pana wspomnienia związane z tym okresem?
Dokładnie byłem tam przez pięć lat – cztery studiowałem i rok pracowałem. Przez cały ten czas trenowałem bieganie, a gdy jeszcze się uczyłem, reprezentowałem uczelnie. Moje odczucia są różne. Treningi pod okiem trenera ze szkoły bardzo mi się nie podobały, nie robiłem progresu. Dopiero po zmianie szkoleniowca wyniki zaczęły się poprawiać.
Te cztery lata to czas stracony?
Nie do końca. Poznałem mnóstwo świetnych osób, a także nauczyłem się spraw nie do końca związanych z bieganiem. Nikt nie jest w stanie mi powiedzieć, że w Polsce moja kariera potoczyłaby się lepiej. Co prawda, mamy tutaj kilku zawodników o klasie światowej, ale proszę zobaczyć jak reszta stawki odstaje od nich. Składa się na to wiele różnych czynników, nie można obwiniać tylko związku, trenerów czy też samych zawodników.
A kibiców? Frekwencja na mistrzostwach w Polski w Bydgoszczy była nikła.
To zdecydowanie nie motywuje. Kiedyś startowałem na mistrzostwach Polski w Bielsku-Białej i stadion był pełen. Nie wiem czy to ludzie z Bydgoszczy nie mają ochoty oglądać najlepszych lekkoatletów w kraju, czy organizatorzy nie stanęli na wysokości zadania gdyż w radiu nie słyszałem ani jednej reklamy, czy wpłynęło na to jeszcze coś innego. Nie da się ukryć, że lekkoatletyka nie będzie tak popularna w naszym kraju jak piłka nożna, przynajmniej nie w najbliższym czasie, mimo iż nasze wyniki są zdecydowanie lepsze. Na to chyba, niestety, rozwiązania nie ma.