Fot. Marek Biczyk/newspix.
BYDGOSZCZ 25.06.2016
LEKKOATLETYKA 92 MISTRZOSTWA POLSKI SENIOROW W LEKKIEJ ATLETYCE
NZ JAKUB JELONEK ARTUR BRZOZOWSKI
FOT MAREK BICZYK / newspix.pl


 
---
Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl 
mail us: info@newspix.pl
call us: 0048 022 23 22 222
---
Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland
Fot. Marek Biczyk/newspix.
Jakub Jelonek: Boję się, że znowu wygram. Nie puszczam totka
Choć jego doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, znajduje czas na wszystko – czytanie książek, dziennikarstwo sportowe, pisanie doktoratu, zajęcia ze studentami, a przede wszystkim na czynne uprawianie chodu sportowego. Kuba Jelonek, bo o nim mowa, zdradził, co doradziły początkującym dziennikarzom, a także jak został dyrektorem warszawskiego maratonu. A co wspólnego ma z tym Ryszard Rembiszewski? Dużo...
Dyscyplinę wspiera:
Katarzyna Nowak
13 lipiec, 2016 13:21

Czynnie uprawiany sport, dziennikarstwo, prowadzenie bloga, doktorat, zajęcia ze studentami – grafik masz zapełniony po brzegi. Pół żartem, pół serio – znajdujesz w ogóle czas na sen?

Najważniejsze w moim przypadku, przy takim natłoku spraw, jest odpowiednie planowanie i ustalanie priorytetów. Dzięki temu stopniowo udaje mi się spełniać w wielu obszarach. Jest to czasami kłopotliwe, bo muszę niekiedy z bólem serca z paru rzeczy rezygnować, ale jednocześnie staje się to wszystko niemałym wyzwaniem, by odpowiednio poukładać różne sprawy i spróbować spełniać się w każdej z nich. Tym większa jest też satysfakcja, jeśli udaje się osiągnąć jakiś, nawet mały, sukces. Pomimo dość wielu zadań staram się traktować wszystko bardzo poważnie i angażować się na sto procent. Z drugiej strony – nawet jeśli coś nie wychodzi tak, jak bym chciał, nie przejmuję się, tylko idę dalej. Jeśli chodzi o sen, staram się nie „zarywać” nocy, bo wypoczynek jest dla mnie ważną częścią regeneracji potrzebnej do osiągania wyników sportowych. Od czasu do czasu jednak inaczej się nie da, bo muszę posiedzieć dłużej nad jakimś tekstem albo wstać wcześnie rano na trening, bo później nie mam na to czasu, a potem odsypiam w wolnej chwili. Staram się mimo wszystko jakoś to kontrolować, by zdarzało się sporadyczne. Wracamy więc do tego, od czego zacząłem, a więc dobrego planowania kolejnego dnia i całego tygodnia. To jedyna metoda.

Wydaje się, że wszystko, co robisz na co dzień, musi być twoją pasją, bo inaczej można by pewnie zwariować od nadmiaru zajęć. Wyobrażasz sobie siebie pracującego, powiedzmy, w biurze, od 8.00 do 16.00?

Bywają w moim życiu trudniejsze dni, kiedy nie wszystko przychodzi tak łatwo, jak bym chciał, ale to właśnie pasja, czyli taka wewnętrzna motywacja, trzyma mnie przy ustalonym wcześniej celu. Każdy z nas jest tylko człowiekiem, więc żeby sobie z wszystkim poradzić, trzeba szukać czegoś, co nakręca nas  w życiu. Myślę, że każdy powinien szukać tego, co sprawia mu przyjemność, jakiejś swojej pasji, która będzie uzupełnieniem codziennego życia. Sport jest tego doskonałym przykładem, bo pozwala na przełamywanie swoich barier i spełnianie marzeń. Moje życie jest bardzo dynamiczne, więc trudno mi wyobrazić sobie, że zostanę gdzieś na dłużej w jednym miejscu, ale nigdy nie mówię: „nie” i czekam, co przyniesie los.

Jesteś wykładowcą na uczelni, piszesz doktorat. Studenci. Inspirują cię, dodają czasem motywacji, i to nie tylko w sporcie, ale i w zwykłym życiu?

Lubię przebywać z ludźmi, dlatego praca na uczelni bardzo mi się podoba. Przygotowując się do prowadzenia zajęć, sam często uczę się czegoś nowego i ciekawego dla mnie, bo stan nauki ciągle się zmienia, podobnie jak przy pisaniu artykułów. Później wymiana tych informacji jest często ciekawym procesem i prowadzi czasem do dobrej dyskusji. Studenci to też cenne źródło informacji, ale i bardzo interesujące osoby, więc od nich też wiele się uczę.

Skąd w twoim życiu wzięło się zamiłowanie akurat do chodu sportowego?

Zaczęło się od biegania, bo od zawsze lubiłem się ścigać na długich dystansach, a później, podczas jednego z obozów sportowych, spróbowałem kolejnej konkurencji lekkoatletycznej, którą był chód sportowy. Kiedy wystartowałem w pierwszych zawodach, od razu „złapałem bakcyla”. Później zacząłem osiągać pierwsze sukcesy i w końcu zaangażowałem się w to na dobre, by trafić do kadry Polski i wskoczyć na międzynarodowy poziom.

Mówią, że w czasie największych sukcesów i równie pokaźnych porażek sportowiec jest zawsze  sam ze sobą. Jakub Jelonek to samotnik czy dusza towarzystwa?

Bywają momenty, że lubię zostać na chwilę sam ze sobą, ze swoimi myślami, ale raczej cenię sobie spotkania ze znajomymi i wspólne przeżywanie różnych chwil. Czy jestem duszą towarzystwa, trzeba by zapytać moich znajomych, ale na pewno nie przepuszczam okazji, by spotkać się z przyjaciółmi, jeśli tylko mam taką możliwość.

Jakich wskazówek udzieliłbyś początkującym dziennikarzom, którzy marzą o karierze w mediach?

Sam ciągle się jeszcze uczę, jak dobrze pisać i radzić sobie w świecie mediów. Na pewno jest to bardzo dynamiczny, ale i dość zamknięty świat. Sam lubię dużo czytać, zarówno książek, magazynów, prasy, artykułów w Internecie, więc myślę, że to dobra droga, by poznać inne style pisania, podnosić swój poziom słownictwa i ogólnie się rozwijać. Przygotowanie do każdego tekstu to szukanie wartościowych źródeł, co też nie zawsze jest łatwe. Sam próbuję rozwiązywać ten „problem” wrodzonym sprytem, by jakoś pozyskiwać rozmówców lub informacje na jakiś temat. Reszta to tak zwana solidność, bo bez tego nie da się osiągnąć w tej branży sukcesu. Z moich uwag na pewno nie warto być zbytnim perfekcjonistą, bo to potrafi zgubić. Trzeba mieć też dystans do siebie, tzw. „otwartą, spokojną głowę”, chęć do kolejnych wyzwań i trochę szczęścia. A reszta sama się ułoży.

Przez trzy dni byłeś dyrektorem jednego z warszawskich półmaratonów. Opowiedz, jak to się stało i jakie obowiązki się z tą funkcją wiązały.

Zacznę od tego, że mam dużo szczęścia do takich sytuacji. Kto mnie zna, ten wie, że wyjątkowe zbiegi okoliczności to moja specjalność. Ryszard Rembiszewski nie wylosował nigdy liczb, które postawiłem w totolotku, choć wiele razy czekałem na to z niecierpliwością, ale tym razem jego ręka okazała się szczęśliwa. W aukcji charytatywnej zorganizowanej przez Marka Troninę – organizatora Maratonu i Półmaratonu Warszawskiego – można było wygrać funkcję dyrektora największego półmaratonu w Polsce. Okazało się, że spośród wszystkich osób biorących udział w tej akcji, szczęśliwcem, który został wylosowany na konferencji prasowej przez Ryszarda Rembiszewskiego, okazałem się ja. Byłem akurat na Majorce, by szykować się do wiosennych startów, więc skróciłem mój wyjazd i pojechałem poprowadzić cały ten bałagan, tzn. półmaraton. Było trochę stresu, dużo świetnej zabawy, wspaniali ludzie i cudowne wspomnienia. Od tego czasu nie puściłem jednak totolotka. Boję się, żebym czasem znowu nie wygrał…

 

Więcej wywiadów pokazujących sportowców i ich pozasportowe pasje znajdziecie na behind-the-sport.com.