Fot. Pixabay.
Fot. Pixabay.
Kartka z kalendarza – 18 października 1953 – rekord świata Petrusewicza
Dziś mija 63. rocznica wielkiego wydarzenia w historii polskiego pływania. Możliwe, że młodsi kibice sportowi nie mają o tym nawet pojęcia, ale 18 października 1953 roku na 25-metrowym basenie we Wrocławiu rekord świata na 100 metrów stylem klasycznym pobił Marek Petrusewicz.
Tomasz Więcławski
18 października, 2016 13:39

Wieść o rekordzie świata Petrusewicza spadła na wszystkich jak grom z jasnego nieba. W ponurej komunistycznej rzeczywistości herosi sportu pozwalali ludziom zapomnieć o codziennych bolączkach. A sukces ten był niespodziewany, bo nie byliśmy wtedy, bynajmniej, żadną pływacką potęgą.

Marek Petrusewicz był olimpijczykiem z Helsinek z 1952 roku. Przepadł tam jednak w eliminacjach i niczym szczególnym się nie wyróżnił. Wielu twierdzi do dziś, że przytłoczyła go atmosfera tamtych zawodów. Skąd więc rekord świata?

Nasz żabkarz miał specyficzną technikę pływania. Potrafił większą część dystansu przepłynąć pod wodą (nawet trzy długości basenu). Wtedy taki sposób pokonywania dystansu był dozwolony. Z próbą bicia rekordu wiąże się ciekawa anegdota. Nasz pływak podjął się tego wyzwania, bo szefowie jego klubu, co znamienne dla okresu PRL-u, podjęli takie zobowiązanie pierwszomajowe.

Zawodnik płynął sam – co także było wtedy dozwolone – i osiągnął rezultat 1:10:9. Później go jeszcze poprawił w swojej karierze na 1:09:8, ale były problemy z ratyfikacją tego drugiego rekordu. Największy sukces sportowy na zawodach rangi mistrzowskiej nasz rekordzista osiągnął w 1954 roku w Turynie, gdzie został wicemistrzem Europy na 200 metrów stylem klasycznym. Dystansu o połowę krótszego nie było wtedy jeszcze w programie zawodów.

 

Dalsze życiowe perypetie naszego wybitnego pływaka były zawiłe. Średnio znosił sukces, a i problemy zdrowotne go nie omijały. Zachorował na chorobę Buegera. Amputowano mu prawą nogę. Impulsem do podniesienia i przezwyciężenia trudności stał się dla niego sport osób niepełnosprawnych. Sam startował z powodzeniem w takich zawodach, ale i trenował inne osoby po amputacjach.

Bardzo mocno zaangażował się w latach 80-tych w działalność „Solidarności”. W okresie stanu wojennego trafił do więzienia po brutalnym pobiciu przez ZOMO. Pobyt w celi znów negatywnie odbił się na jego zdrowiu. Pierwszy polski rekordzista świata w pływaniu zmarł 3 października 1992 roku. Miał 58 lat.

Na podstawie jego losów Filip Bajon nakręcił film pt. „Rekord świata”. Od wielu lat we Wrocławiu rozgrywany jest memoriał pływacku jego imienia. Ciekawostką może być fakt, że  w ślady swojego dziadka poszedł Łukasz Wójt. Pływak kolejnej generacji stanął w 2008 roku na najniższym stopniu podium ME na krótki basenie w Rijece. Rezultat ten osiągnął na dystansie 400 metrów stylem zmiennym.