Ile tu możliwości! Nazwa: wedwojkepodsiatka.pl. Nie, za długie. Może: foreverdebel.pl? Nie, za głupie. No to może skrót!? Krótki i nikt nie będzie wiedział, czy głupi. Sprawdziłem, fd.pl zajęte. Firma drobiarska albo studio reklamy. Niech będzie wdps.pl. To nic, że tak nazywa się stacja radiowa w Ohio. Pozwą nas, jak to Amerykanie, i już mamy reklamę za darmo.
Dalej – rubryki: „Z deblowego korytarza” (aktualności), „Podwójny błąd serwisowy” (to o rozstaniach deblistów), „Czelendżem po korcie” (dziennikarstwo śledcze), „Zmasowany ogień rakietowy” (o rekordach), „Widziane przez naciąg” (o takich… o różnych sprawach).
Nie to, co myślicie, portal będzie o SPORTOWYM życiu tenisowych debli. Choć znane czasopisma spod znaku sensacji i magla wiedzą swoje. Na przykład „Super Express” dwa lata temu zamieścił tekst pod tytułem; „Rozwód Mariusza Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego”. Działo się to dokładnie w maju, miesiącu zakochanych i, jak to w takich wypadkach bywa, gazeta posłużyła się hiperbolizacją, czyli, mówiąc wprost, zwyczajnie przesadziła. Wówczas Frytka i Matka, najbardziej utytułowany polski debel, rozstali się, tak jak kilka razy w piętnastoletnim związku, na jakiś czas. Czyli w języku SE: „Czy nasi dzielni debliści doczekają kryształowej rocznicy?” Definitywnie zakończyli współpracę jesienią, co mogło wydać się niewielką katastrofą, jeśli idzie o polskiego tenisa na olimpiadzie.
Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy tego, co wiemy teraz. Jesienią 2014 roku Jerzy Janowicz był 43. w rankingu ATP i wszystko wskazywało, że na igrzyska pojedzie. Ula Radwańska określała wyjazd do Rio jako najważniejszą długoterminową perspektywę. Ze spraw pewnych, oprócz śmierci i podatków, pewny był, jest i będzie udział w tych zawodach jej bardziej utytułowanej siostry. Gdyby nie zaręczyny Matkowskiego z Kubotem, Aga Radwańska musiałaby pozostać w Rio samotna i tęsknie spoglądać na ocean Atlantycki polegując na słynnej plaży Copacabana.
Pierwsze randki odbyły się we wrześniu, podczas Pucharu Davisa, trwalsze uczucie przyszło jesienią, gdy Matka skończył przelotną znajomość z Nestorem Zimonjiciem. Od początku tego roku nasz nowy debel pnie się w górę, zarówno w rankingach, jak i turniejowych drabinkach. Zagrał ich w sumie dwanaście, raz, 1 maja, zagrał w finale w portugalskim Estoril. Przegrał 8-10 w trzecim secie z parą (ach, jakże chciałoby się napisać: „związkiem”!) Amerykanów Butorac/Lipsky. I może okazać się czarnym koniem olimpijskiego turnieju. Choć na naszym nowym portalu trzeba by użyć innego określenia, np. „gorący towar”.
Marcin Matkowski, lat 35, z czego połowa w relacjach deblowych, od 2004 w pierwszej 20. debla, pięciokrotny uczestnik zawodów Masters dla ośmiu najlepszych par sezonu. Łukasz Kubot, lat 34, ćwierćfinalista Wimbledonu i zwycięzca Australian Open, zaprzysięgły singiel, tfu, singlista nawrócony na debel. Porzucony przez swojego partnera od sukcesów Roberta Lindstedta, odnalazł się w dobrze rokującym związku z nowym tenisistą. Normalnie „Moda na sukces”.
Mówiąc poważniej, obaj nasi sportowcy wiedzą, po co stanęli razem po jednej stronie kortu. To nie przypadek, że w roku przedolimpijskim tenisiści poszukują nowych kombinacji. Warunek jest jeden – aktualny sojusznik musi pochodzić z tego samego kraju. Niestety, konkurenci też zacni, z duetem Bryan/Bryan, który nie dość, że składa się z samych Amerykanów, to grają w nim jeszcze wyłącznie bliźniacy i ludzie z numerem 1 w rankingu ATP. Będzie ciężko.
Z ostatniej chwili: Marcin Matkowski nawiązał romans z Olivierem Marachem i gra(ł) z nim w turnieju w Rzymie. Bez konsekwencji. Czy to coś przelotnego, czy jednak kryzys w relacjach z Kubotem? Mariusz Fyrstenberg znalazł pocieszenie w ramionach Santiago Gonzaleza i grają w Genewie. Ale on jest z Meksykuuu…